– Przyjmujemy dwa scenariusze na wypadek ataku: pierwszy to Lwów z prądem, ale bez gazu, a drugi, gorszy, bez prądu i gazu. Żeby infrastruktura komunalna działała na podstawowym poziomie, potrzebujemy ok. 60 ton paliwa dziennie. Poprosiłem polskich partnerów z dużych miast o stworzenie rezerwy paliwowej. Jeśli każde miasto będzie posiadało zapas w postaci 500 ton paliw, w razie ataku i zniszczenia sieci energetycznej będziemy w stanie dokonać szybkich zakupów i transferu do Lwowa – tłumaczy Andrij Sadowy, podkreślając, że nie prosi o pomoc charytatywną, tylko możliwość kupna paliwa.
Co na to polscy samorządowcy? Na pewno będą analizować prośbę podczas spotkania UMP z Sadowym, planowanego w najbliższym czasie. – Na razie magistrat analizuje swoje możliwości i nie chodzi nawet o finanse - mówi Monika Chylaszek, rzeczniczka prezydenta Krakowa. W czym problem? Po pierwsze, Kraków nie ma składu, w którym mógłby przechować tak dużą ilość paliwa. Po drugie, magistrat nie ma koncesji na obrót paliwem. Zezwolenie na obrót paliwami ciekłymi (OPC) wydawane jest przez Urząd Regulacji Energetyki.