Podejmowane przez rząd decyzje, powodujące uszczuplenie dochodów podatkowych jednostek samorządu terytorialnego są groźne przede wszystkim dla realizacji przez miasta i gminy zadań własnych – mówi Mariusz Banach, Zastępca Prezydenta Miasta Lublin ds. Oświaty i Wychowania.
Jak Pan ocenia zaproponowane przez Ministerstwo Edukacji i Nauki zmiany w prawie oświatowym zakładające istotne wzmocnienie roli kuratora oświaty w zarządzaniu szkołami?
Mariusz Banach: Samorządy tracą kolejne kompetencje. Najbardziej jest to widoczne w takich sferach jak oświata czy służba zdrowia. Ale nie tylko. Widać to także na przykładzie kolejnych zmian wprowadzanych w ustawie o utrzymaniu czystości i porządku w gminach, czy chociażby w przepisach dotyczących ustalania cen za dostarczanie wody i odbiór ścieków. To się wpisuje w pewną całość, którą można i trzeba określić, jako stopniowe pozbawianie samorządu terytorialnego jego ustawowych kompetencji.
Niewątpliwie propozycje resortu oświaty wpisują się w tę tendencję
Mają one bardzo duży ciężar gatunkowy. Ich wejście w życie spowoduje de facto pozbawienie miast, gmin czy powiatów wpływu na obsadzanie stanowiska dyrektora szkoły, czy możliwość kształtowania sieci szkół. Niewiele też będziemy mieli do powiedzenia w kwestii organizacji zajęć dodatkowych. Obawiam się, że będzie to służyło stopniowemu wyłączaniu z nauczania edukacji regionalnej, skierowanej do mniejszości narodowych i etnicznych, ale nie tylko. Jest ona bowiem
w dużej mierze realizowana właśnie przez różnego rodzaju stowarzyszenia i organizacje pozarządowe.
Jednocześnie edukacja nadal pozostaje formalnie zadaniem samorządowym. Jest powszechnie z samorządem kojarzona.
Dokładnie tak. To prezydent miasta, burmistrz, czy wójt jest pracodawcą dla nauczycieli i dyrektora szkoły, która – w powszechnym przekonaniu mieszkańców – jest samorządowa. To wreszcie samorząd ponosi odpowiedzialność za funkcjonowanie placówek oświatowych na swoim terenie, także odpowiedzialność finansową.
Minister oświaty odpowiedziałby Panu, że to z budżetu centralnego pochodzi subwencja oświatowa…
… owszem, pewnie dodałby, że subwencja ta co roku jest wyższa. Szkoda tylko, że obecnie nie wystarcza już nawet na sfinansowanie samych wynagrodzeń nauczycieli, a kwota, którą samorządy muszą „dokładać” do zadań oświatowych systematycznie rośnie. Obecnie wynosi już prawie 40 proc.
No właśnie, jak to wygląda z perspektywy Lublina?
Corocznie z budżetu miasta dokładamy do zadań oświatowych, które powinny być subwencjonowane około 40 proc. Przykładowo w 2020 r. subwencja oświatowa dla Lublina wyniosła około 500 mln zł,
a wydatki na oświatę oscylowały wokół kwoty 800 mln zł.
Z czego dokładać?
I to właśnie zaczyna być największym zmartwieniem samorządów, zwłaszcza w kontekście już zrealizowanych i kolejnych – zapowiadanych – zmian w podatkach dochodowych.
Mówi Pan o zapowiadanych w Polskim Ładzie zmianach w podatku PIT?
Tak. Są one z pewnością korzystne dla podatników, ale w połowie finansuje je samorząd. Ta informacja nie może się przebić do opinii publicznej, a przecież dla miasta takiego jak Lublin oznacza ona ubytek w dochodach rzędu 100 mln zł – 150 mln zł.
Te ubytki są powszechnie wiązane z inwestycjami
Faktycznie. Tak się stało, że te niekorzystne zmiany ograniczające dochody miast czy gmin są kojarzone właśnie z inwestycjami. Również rząd mówi o subwencji inwestycyjnej w kontekście wyrównywania czy rekompensowania samorządom utraconych dochodów. Tymczasem to nie inwestycje są największym problemem samorządów. Największym problemem samorządów jest budżet wydatków bieżących, czyli ten z realizacją codziennych usług dla mieszkańców.