Aktualności

Przyszłość energetyki to nic innego jak 3xD


24 maja 2023

Tramwaje, lampy uliczne, oświetlenie szkół, pływalni – miasta potrzebują mnóstwo energii elektrycznej i muszą za nią słono płacić. Dzięki dostępnym technologiom są w stanie wytwarzać jej znaczną część samodzielnie. Taka energia jest tańsza i czystsza niż ta z elektrowni. Żeby jednak można było w pełni z niej korzystać, konieczne są zmiany w przepisach. O propozycjach Unii Metropolii Polskich i Związku Miast Polskich z dr. Tymoteuszem Marcem rozmawia Agata Górska.

Dlaczego zmiany w prawie dotyczącym energetyki w miastach są konieczne?

dr Tymoteusz Marzec, koordynator komisji UMP do spraw środowiska: – Z wielu powodów, ale najważniejszy jest taki, że zmienia się świat, a prawo musi za tymi zmianami nadążać.

Z jednej strony mamy kryzys energetyczny (i związany z nim gigantyczny wzrost cen energii), który pogłębił się po inwazji Rosji na Ukrainę, z drugiej troska o klimat i jakość powietrza wymusza na nas transformację energetyczną, czyli oszczędne gospodarowanie energią i przestawienie się na czerpanie jej ze źródeł odnawialnych, takich jak słońce albo biogaz.

Przyszłość energetyki opiera się na formule 3xD – dekarbonizacja, czyli ograniczenie emisji dwutlenku węgla, digitalizacja, czyli wykorzystywanie technologii cyfrowych do oszczędnego zarządzania energią oraz decentralizacja, a więc wzrost znaczenia niedużych, rozproszonych źródeł energii, w tym tych, które mogą wytwarzać ją w miastach.

Te rozproszone źródła energii to pieśń przyszłości?

Nie, to wszystko już się dzieje. W miastach są już m.in. panele fotowoltaiczne, są także spalarnie śmieci i nowoczesne instalacje w wodociągach miejskich, dzięki którym kłopotliwe odpady zmieniają się w surowiec do wytwarzania energii.

Niektóre miasta, np. Szczecin, Poznań i Gdańsk mogłyby w dużej mierze zaspokoić w ten sposób swoje zapotrzebowanie na energię elektryczną, a Bydgoszcz byłaby już w stanie pokryć je w stu procentach: mogłaby dostarczać wytworzony przez siebie prąd do wszystkich sieci trakcyjnych, lamp ulicznych, szkół, basenów itd.

Spalarnie śmieci nie są zagrożeniem dla środowiska?

W Polsce jest obecnie 9 spalarni odpadów, a na przykład w Danii jest ich 23. Aktualnie w Polsce planuje się ok. 30 projektów inwestycyjnych dotyczących tych instalacji. Takie instalacje są najlepszym sposobem dla zagospodarowania odpadów i alternatywą dla ich składowania, bo i zwykłe składowiska są często podpalane i wtedy do atmosfery wprowadza się szkodliwe emisje. Normy dla spalarni odpadów są najwyższe, a dym z ich kominów czystszy niż z elektrowni węglowych czy z przydomowych kominków. Dzięki nim z odpadów, których zagospodarowanie tworzy koszty, tworzy się paliwo energetyczne, które zmniejsza koszty.

Dlaczego miasta nie wykorzystują tych możliwości w takim stopniu jakby mogły i chciały?

Uniemożliwia im to obowiązujące w Polsce prawo, dlatego chcemy je zmienić i wiemy, jak to zrobić. Nie chodzi nam o rewolucję, ale zmiany w konkretnych przepisach, które pozwoliłyby usprawnić wytwarzanie przez miasta własnej energii, a także efektywne wykorzystywanie jej do zaspokajania własnych potrzeb.

Konieczność istnienia stabilnej energetyki centralnej jest poza dyskusją, ale oprócz niej powinny istnieć także dodatkowe źródła energii, w tym właśnie te, które funkcjonują w miastach. Zależy nam na tym, by prawo zachęcało do tego rodzaju inwestycji, przyspieszało proces transformacji energetycznej, ułatwiało ją, czyniło bardziej dla miast opłacalną.

Jakie zmiany w prawie zaproponowaliście?

Nasza pierwsza propozycja dotyczy formalnego uznania miast za ważny podmiot w transformacji energetycznej, a to oznacza konieczność wpisania produkcji i promocji energii ze źródeł odnawialnych w zadania własne gminy. Chcielibyśmy także, by funkcjonujące w gminach wiejskich spółdzielnie energetyczne, umożliwiające łatwiejsze wytwarzanie, przesyłanie i rozliczanie energii pomiędzy jej członkami, mogły powstawać także w gminach miejskich.

Transformacja energetyczna nie może przecież pomijać miast, a nie wszystkie obowiązujące w Polsce przepisy są jednakowo korzystne dla obu rodzajów gmin. Dotyczy to także biogazu, który uzyskuje się z miejskich składowisk odpadów i osadów pościekowych, dlatego zależy nam na zrównaniu jego statusu z biogazem rolniczym. Dzięki temu jego wytwórcy mogliby korzystać z tych samych ułatwień, co wytwórcy biogazu rolniczego.

Co jeszcze powinno się zmienić?

Chcemy np. by wszystkie latarnie zasilane prądem, za który płaci miasto, należały właśnie do niego, a nie do przedsiębiorstwa, które ten prąd dostarcza. Takim przedsiębiorstwom nie opłaca się wymiana zużywających mnóstwo energii opraw sodowych na energooszczędne ledowe, bo wtedy zarabiałyby mniej. Miasta dbałyby o modernizację we własnym interesie. Warunek: latarnie muszą być ich własnością, bo w przeciwnej sytuacji prawo zamówień publicznych i dyscyplina finansów publicznych im na to nie zezwala, na co wielokrotnie wskazywała NIK.

Przygotowaliśmy także projekt dotyczący wymiany energii elektrycznej między gminami i jednostkami miejskimi oraz postulat doprecyzowania zasad zakładania linii bezpośrednich, którymi można ten prąd przesyłać. Na razie takie linie – choć jest o nich mowa w ustawach – nie istnieją, bo jeszcze nikt nie uzyskał zgody na ich założenie. Podobnych propozycji mamy więcej, a wszystkie mają jeden cel: chodzi o to, by miasta w większym zakresie niż dotychczas mogły korzystać z energii, którą wytwarzają samodzielnie.

Co – oczywiście poza własną, tańszą i bardziej ekologiczną energią – zyskałyby miasta, a wraz z nimi ich mieszkańcy, gdyby udało się zmienić prawo?

Niższe rachunki za prąd, ciepło i gospodarkę odpadami to więcej pieniędzy w budżecie, które można przeznaczyć na inne ważne dla mieszkańców cele. Inicjatywy związane z rozproszonymi źródłami energii i zarządzania nią przy pomocy nowoczesnego oprogramowania to również impuls do rozwoju, źródło innowacji i nowe, atrakcyjne miejsca pracy.

Wywiad ukazał się w Biuletynie Wrocławskim