Aktualności

Rzeszów solidarny z uciekającymi przed wojną na Ukrainie

Cofnij

18 marca 2022

Stolica Podkarpacia pomaga uchodźcom od pierwszych dni wojny. Jest to możliwe dzięki ogromnej mobilizacji samorządu, mieszkańców i organizacji pozarządowych. O podjętych przez miasto działaniach, o wyzwaniach, jakie rzeszowski samorząd jeszcze czekają, współpracy z polskimi miastami i samorządami w organizowaniu pomocy dla miast i samorządów ukraińskich oraz o współpracy z administracją rządową opowiada Konrad Fijołek, prezydent Rzeszowa.

W związku z inwazją Rosji na Ukrainę, cała Europa znalazła się w bardzo trudnym momencie. Do Polski trafiło już ponad milion uchodźców z Ukrainy, jak władze miasta radzą sobie w tej sytuacji?

Konrad Fijołek: Już pierwszego dnia, 24 lutego, założyliśmy pierwszy punkt pomocy dla uchodźców na dworcu kolejowym i autobusowym w Rzeszowie. Już wiedzieliśmy, że pierwsze pociągi i autokary z uchodźcami będą przyjeżdżać i trzeba będzie się nimi jakoś zająć, zaopiekować. Punkty te bazowały na naszych, miejskich zasobach: straży miejskiej, innych służb, głównie chodziło o zapewnienie tym osobom wyżywienia, miejsc, w których mogliby zaspokoić swoje podstawowe potrzeby, uzyskać niezbędne informacje przed wyruszeniem dalej. Fala uchodźców była tak duża, że ten nasz punkt bardzo szybko rozrósł się na cały dworzec, wszystkie jego pomieszczenia. Sanitariaty; punkt żywieniowy; miejsce dla matek z dziećmi, sala dla dzieci; sala w której można chociaż na chwilę położyć się i odpocząć; punkt wydawania artykułów higienicznych; punkt, w którym uchodźcy mogli zaopatrzyć się w najpotrzebniejsze rzeczy: ubrania, nosidełka dla dzieci, wózki; punkt opieki zdrowotnej – to wszystko musieliśmy zorganizować. Musieliśmy też zapewnić tłumaczy i informacje (ulotki) w języku ukraińskim, o ich statusie, o transporcie dalej do innych miast w Polsce. Praca trwała całą dobę, na trzy zmiany, delegowaliśmy do niej urzędników, mieliśmy też pomoc kilkudziesięciu wolontariuszy znających język ukraiński, którzy w liczbie co najmniej dwudziestu na zmianę wspierali nas. Ta praca trwa przez cały czas i cały czas otrzymujemy też wsparcie wolontariuszy, mieszkańców, którzy przynoszą uchodźcom najpotrzebniejsze rzeczy, czy jedzenie.

Bardzo szybko okazało się, że ten punkt na dworcu to za mało, musieliśmy otworzyć kolejny. Zrobiliśmy to wspólnie z fundacją MEDYK i innymi organizacjami pozarządowymi. W tym punkcie kolejne 500 osób mogło odpocząć, uzyskać podstawowe informacje, czy oczekując na dalszy transport skorzystać z niezbędnej pomocy.

Koncepcja, że województwa przy granicy z Ukrainą: podkarpackie i lubelskie miały być recepcyjnymi, a nie docelowego pobytu się sprawdziła?

Nie do końca. Szybko się bowiem okazało, że duża grupa uchodźców wcale nie chce jechać nigdzie dalej, że oni chcą zostać właśnie w Rzeszowie i tu, blisko granicy, oczekiwać na koniec wojny. Bardzo szybko wszystkie wolne miejsca, w których uchodźcy mogli się zatrzymać zapełniły się… W zasadzie dopiero teraz będziemy oceniać ilu uchodźców u nas pozostało, ale o tym może za chwilę…

Teraz chciałem powiedzieć o pomocy dla samorządów na Ukrainie.

O pomocy, którą polskie samorządy organizowały dla swoich ukraińskich partnerów?

Tak. Staliśmy się takim hub’em dla tej pomocy. Zorganizowaliśmy magazyn przeładunkowo transportowy dla tej pomocy, wykorzystując w tym celu jedną z miejskich hal sportowych, także wiele samorządów, miast z polski korzysta z tego miejsca, aby dostarczyć pomoc swoim partnerom z Ukrainy. W tej chwili mamy około dziesięciu takich miast na Ukrainie, do których pomoc z tego centrum jest dostarczana. Także taki samorządowy pas transmisyjny działa, pomoc trafia do adresatów w miarę celowany sposób, omija pośredników, więc też szybciej dociera na miejsce.

Jak przy organizacji pomocy uchodźcom wygląda współpraca z administracją rządową, z wojewodą?

Bardzo szybko udało nam się znaleźć wspólny język przede wszystkim z Ministerstwem Spraw Wewnętrznych i Administracji, z ministrem Pawłem Szefernakerem, tutaj bardzo szybko znaleźliśmy i zrozumienie, i wsparcie.

Pani wojewoda zajmuje się koordynacją działań na terenie całego województwa, ma także inne punkty recepcyjne, głównie na granicy… Powiem tak, wzięliśmy na siebie ciężar tej pomocy fizycznej uchodźcom, aby ten obowiązek z wojewody zdjąć, przynajmniej na terenie Rzeszowa.

Wspomniał Pan o koordynacji i chciałem o to zapytać, bo tu w stolicy, duże można usłyszeć o tym, że władze centralne sobie z tą koordynacją nie do końca radzą, zwłaszcza w zakresie relokacji uchodźców. Jak Pan tą koordynację ocenia?

Wszyscy się starają, to trzeba powiedzieć, ale umówmy się, że ten system samorządowy, oparty na wymianie informacji, porozumień i na tej podstawie realizujący relokację uchodźców jest po prostu systemem lepszym. Również dlatego, że opiera się on nie tylko o kontakty między miastami w Polsce, ale także o kontakty z miastami za granicą. Wiem, że polskie miasta, które mają partnerów za granicą już z tego korzystają, my też pomału zaczynamy, chociaż koncentrujemy się jednak na kontaktach z innymi samorządami w Polsce.

Także jeszcze raz: wszyscy się starają, a że system doskonały nie jest, to widać chociażby w Warszawie, czy innych dużych miastach. I temu trudno się dziwić, bo jak się ludzi nie kieruje konkretnie, to jadą gdzie chcą wybierając miasta, które najbardziej kojarzą, jak właśnie Warszawa czy Wrocław. To zresztą jasno wynika z rozmów z uchodźcami. Oni chcą albo pozostać blisko granicy, w takim mieście jak Rzeszów, albo chcą jechać do dużego miasta, które w ich ocenie da im większe poczucie bezpieczeństwa.

W środę rozpoczęła się rejestracja uchodźców i nadawanie im numeru PESEL. Jak realizacja tego zadania przebiega w Rzeszowie?

Jesteśmy przygotowani, punkty mobilne działają, również te związane z pomocą społeczną do przyjmowania wniosków m.in. o świadczenia rodzinne również…

Duże jest zainteresowanie rejestracja i PESELem?

Wystartowaliśmy rano, po dwóch godzinach lista kolejkowa na najbliższy tydzień została zapełniona, teraz myślę, że już jest pełna na dwa tygodnie, ale liczymy na to, że dodatkowy sprzęt, który obiecał resort cyfryzacji spowoduje, że to tempo przyśpieszymy, może uda się nam nawet skrócić tą kolejkę do 10 dni. Już w tym kierunku działamy, jest decyzja, że rejestracja będzie prowadzona na dwie zmiany, także w sobotę i niedzielę, a jak będzie trzeba, to uruchomimy trzecią zmianę i będziemy ją prowadzić przez okrągłą dobę…, no i oczywiście będziemy obserwować, jak to się odbije na naszej pomocy społecznej i na ZUSie…

… no właśnie, czy taki wspólny punkt z Zakładem Ubezpieczeń Społecznych Rzeszów będzie organizował?

Nie, rozmawialiśmy na ten temat z ZUSem i ustaliliśmy, że ZUS będzie na terenie województwa swoje punkty otwierał. Najważniejszy jest PESEL, to będzie takie ucho igielne. Poza tym, nie chcemy też stłaczać tych ludzi cały czas w jednym miejscu. Także doszliśmy do wniosku, że lepiej będzie jak ZUS zrobi te punkty oddzielnie.

Kolejnym wyzwaniem jest oświata. Czy również dla Rzeszowa? Mieliście być w końcu tylko punktem recepcyjnym, przesiadkowym…

Tak, to będzie wyzwanie także i dla nas. Już teraz mamy w szkołach i przedszkolach około pięciuset dzieci z Ukrainy, spodziewamy się, że wraz z nadawaniem PESELi będzie ich nawet tysiąc, a to – w przypadku rzeszowskich szkół – jest naprawdę bardzo dużo. To jest liczba, która będzie wymagała od nas naprawdę ogromnej logistyki. Z dziećmi najmłodszymi, które dopiero poznają alfabet, uczą się czytać, myślę, że będziemy w stanie sobie poradzić rozdzielając je po różnych klasach, aby uczyły się razem ze swoimi polskimi kolegami, aby nie odstawały. Większym wyzwaniem będzie organizacja edukacja dla starszych uczniów. Myślę zresztą, że to będzie wyzwanie także i w innych miastach…

Dlaczego?

Po pierwsze jest tak, że uczniowie z Ukrainy zgłaszają się nam głównie do tych szkół, które już teraz mamy przepełnione, więc będziemy musieli rozdzielać ich po innych szkołach. Oczywiście najlepiej byłoby tych uczniów od razu integrować, ale też nie jesteśmy w stanie do klasy 15 osobowej dodać kolejnych dziesięciu uczniów z Ukrainy, bo to nam kompletnie „rozwali” proces edukacyjny. Tak więc będziemy robić w Rzeszowie hybrydę, część dzieci pójdzie od razu do klas z polskimi uczniami, dla części będziemy organizować klasy oddzielne… To są zresztą sprawy bardzo indywidualne, trudno w tej chwili jednoznacznie wszystko przesądzać, więc i rozwiązania będziemy modyfikować, dostosowywać do aktualnej sytuacji i potrzeb.

Jakie inne działania Rzeszów planuje podjąć na kolejnym już etapie wspierania uchodźców?

Bardzo ważna będzie kwestia znalezienia dla nich pracy. I to jest wyzwanie, ponieważ uchodźcy, to przede wszystkim kobiety z dziećmi, więc i oferty pracy muszą być dla nich dostosowane. Poza barierą językową dochodzi i to, że muszą zajmować się dziećmi, bo nie ma ich kto wspierać. I to jest kolejne zadanie dla miasta: jeżeli te kobiety mają iść do pracy, to trzeba ich dzieciom zapewnić opiekę, miejsca w żłobkach, przedszkolach albo w ramach jakiegoś innego, specjalnie stworzonego systemu opiekuńczego. To z pewnością będzie dla naszego miasta, ale i dla innych polskich miast dużym wyzwaniem. Jak dużym? Myślę, że jeszcze sobie z tego do końca nie zdajemy sprawy.

W pomoc uchodźcom z Ukrainy zaangażowali się także mieszkańcy. To chyba duże wsparcie dla samorządu?

To prawda, zaangażowanie naszych mieszkańców, rzeszowianek i rzeszowian, mieszkańców całej Polski, a także osób spoza naszego kraju przeszło najśmielsze oczekiwania. To było i nadal jest ogromna pomoc i wsparcie, i za tę pomoc, za okazaną solidarność z uchodźcami z Ukrainy chciałem bardzo gorąco podziękować.

Dziękuję bardzo za rozmowę.

Do pobrania


Michał Cyrankiewicz-Gortyński

Redaktor
X
Używamy ciastka

Na tej stronie internetowej używamy plików cookie. Niektóre z nich są wymagane do działania strony, inne są użyteczne, aby zapewnić Ci najlepsze wrażenia z korzystania z sieci..