Zarządzanie dużymi miastami przypomina korporacje. Z jedną zasadniczą różnicą – koncerny nastawione są na generowaniu zysku. A miasto to wspólnota, która jest szczególnie ważna w czasie pandemii koronawirusa. Wiedzą o tym miasta Unii Metropolii Polskich.
– Miasto to przede wszystkim mieszkańcy i obszar, na którym mieszkają. To również przyjeżdżający tu goście korzystający z bogatego życia kulturalnego. To niezwykle ważne elementy życia społecznego i publicznego. Dzięki nim dochodzi do interakcji międzyludzkich – mówi Jerzy Pogoda, naczelnik Wydziału Planowania Przestrzennego i Urbanistyki w Urzędzie Miejskim w Katowicach.
To jego zdaniem największe różnice między korporacjami, a miastem. W strukturze zarządzania miasto, korporacje, duże organizacje społeczne oraz pozarządowe działają podobnie – zajmują się redystrybucją informacji czy finansów. To jednak tylko sfera techniczna, gdzie i miasto, i koncerny podzielone są na wydziały czy departamenty.
– Korporacja jest nastawiona na generowanie zysku i to kryterium ocenia zasadność podejmowanych działań. W mieście takiego przełożenia nie ma. Miasto ma spełniać potrzeby mieszkańców i realizować interesy samorządu. Podstawą polityki finansowej miasta jest realizacja budżetu – podkreśla Pogoda.
Zgadza się z tym Marlena Happach, dyrektor Biura Architektury i Planowania Przestrzennego Urzędu m. st. Warszawy. – Miasto to nie korporacja. Korporacja jest nastawiona przede wszystkim na zysk. W mieście najważniejszy jest dobrostan mieszkańców, co musi kosztować. Ale inwestycje w zdrowie, edukację i dobre samopoczucie mieszkańców i pracowników wszystkim się opłacają. Nigdy nie gwarantują szybkiego zwrotu. Są inwestycjami długoterminowymi.
Elementem tej inwestycji jest m.in. strategia #Warszawa2030. Zgodnie z jej założeniami to miasto przyjazne do życia, wypoczynku i pracy przyciąga turystów i biznes. – We wcześniejszym myśleniu przeważało myślenie, by skupiać się na przyciąganiu kapitału. Teraz je odwracamy: wysoka jakość życia i dobrze wykształceni pracownicy działają jak magnes dla korporacji – twierdzi Happach.
Wpływ obywatela
W korporacjach wszelkie decyzje zapadają odgórnie – pracownicy muszą się do nich dostosować. W miastach wpływają na nie mieszkańcy. Organizowane są konsultacje czy budżety obywatelskie, gdzie obywatele głosują na co powinna zostać przeznaczona część budżetu.
– To także działalność partycypacyjna. Przykładem są czasowe zmiany w organizacji ruchu na wybranych ulicach. Dzięki ocenom mieszkańców mamy materiał badawczy, z którego można wyciągnąć wnioski – przywrócić starą organizację lub zostawić na stałe nową. Takie działania nie są szablonowe, są szyte na miarę – każda ulica czy dzielnica zmaga się z innymi problemami. I mieszkańcy pomagają w ich rozwiązaniu – zauważa Pogoda. – To są jednak konsultacje. Ostateczną decyzję zawsze podejmuje w granicach prawa odpowiedni organ miejski.
Podobnie jest w Warszawie, gdzie „konsultacje społeczne stały się chlebem powszednim”. – W nowy sposób pracujemy nad szukaniem najlepszych rozwiązań dla terenów rozwojowych miasta, zwłaszcza tych poprzemysłowych. W ramach projektu, który nazwaliśmy sobie Osiedla Warszawy, przyszłe masterplany tworzymy z udziałem mieszkańców, właścicieli gruntów, inwestorów, społeczników, ekspertów z różnych biur miejskich, architektów i urbanistów – dodaje Happach.
Parki kieszonkowe jak pokoje relaksu
W korporacjach popularność zdobywają tzw. pokoje relaksu, gdzie pracownicy mogą usiąść na kanapie, zagrać na konsoli lub w tenisa stołowego. W miastach można odprężyć się m.in. w parkach kieszonkowych – publicznie dostępnych parkach niewielkich rozmiarów. Coraz częściej powstają na zaniedbanych wcześniej podwórkach.
– To działania, których zadaniem jest integracja społeczności lokalnej np. osiedla, ulicy czy kwartału. W Katowicach park kieszonkowy mamy na ul. Złotej. Nowy park powstaje na Wiertniczej – dodaje Pogoda.
Jakość życia poprawia się przede wszystkim inwestując w przestrzenie publiczne. Dzięki temu można zaspokoić potrzeby „klientów”. Czyli mieszkańców. – Znamy rynkowo zorientowaną filozofię zarządzania gminą. Zakłada ona, że władza lokalna zachowuje się trochę jak prywatna korporacja. Samorządowcy mają zidentyfikować i zaspokoić potrzeby „klientów” (mieszkańców i użytkowników miasta) w zamian za uzyskane korzyści dla określonego terytorium – kończy Happach.