W trudnych czasach pandemii samorządy powinny działać wspólnie

Cofnij

10 marca 2021

Dobra współpraca między miastami Unii Metropolii Polskich, wymiana doświadczeń, informacji i dobrych praktyk były i są bardzo pomocne w rozwiązywaniu problemów, jakie pojawiają się w realizacji usług dla mieszkańców w czasie pandemii COVID-19.

Dobra współpraca między miastami Unii Metropolii Polskich, wymiana doświadczeń, informacji i dobrych praktyk były i są bardzo pomocne w rozwiązywaniu problemów, jakie pojawiają się w realizacji usług dla mieszkańców w czasie pandemii COVID-19. Chcę, aby ta współpraca była konstytuowana nie tylko wewnątrz UMP, ale także z innymi organizacjami samorządowymi. W ciągu ostatniego roku Unia Metropolii Polskich wielokrotnie pokazała, że wiemy jak i potrafimy łączyć – mówi Tadeusz Truskolaski, Prezydent Białegostoku, Prezes Zarządu Unii Metropolii Polskich.

 

Jak pandemia covid-19 wpłynęła na funkcjonowanie miast i ich obszarów metropolitalnych? Jakie nowe problemy postawiła przed władzami lokalnymi do rozwiązania?

To było dla wszystkich ogromne zaskoczenie. A nawet szok, przede wszystkim związany z lockdownem. Musieliśmy zmierzyć się przede wszystkim z wyzwaniem, jak bezpiecznie obsługiwać mieszkańców. Trzeba było uruchomić, usprawnić czy też na większą skalę wprowadzić w życie rozwiązania, które umożliwiały załatwianie spraw bez konieczności osobistego kontaktu. E-kolejki, obsługa interesantów za pośrednictwem poczty elektronicznej i telefonu – to wszystko pomogło osobiste wizyty w urzędzie ograniczyć do niezbędnego minimum, chociaż część spraw, na przykład związanych z dowodami osobistymi, wymaga osobistego stawiennictwa w urzędzie.

 

Pandemia była więc sporym wyzwaniem dla pracy urzędu miasta, czy gminy, ale nie tylko. Przed miastami pojawiły się i inne problemy, na przykład związane z koniecznością przeorganizowania transportu.

Musieliśmy odpowiedzieć sobie na pytanie, jak z jednej strony zapewnić mieszkańcom wystarczającą mobilność, a z drugiej – sprostać warunkom stawianym przez władze rządowe. Nie było to łatwe. Ograniczenia liczby przewożonych pasażerów bardzo skomplikowały nam życie, głównie dlatego, że autobusy czy tramwaje nie są przystosowane do przewożenia wyłącznie siedzących pasażerów. Tak więc ograniczenie liczby użytkowników do liczby połowy miejsc siedzących było poważnym problemem. W autobusie, który normalnie mógł obsłużyć 140 pasażerów, ale jest w nim tylko 40 miejsc siedzących, mogło – na skutek wprowadzonych ograniczeń – jechać jedynie 20 podróżnych. A przecież nadal trzeba było wozić ludzi do zakładów pracy, które w większości działały, i to na określoną godzinę. To taki przykład nieprzemyślanej decyzji rządu, która na szczęście po wielu apelach środowiska samorządowego została zmieniona.

Pandemia przyniosła też poważne kłopoty finansowe w miejskich przedsiębiorstwach i spółkach komunikacyjnych. Musiały one zapewnić więcej pojazdów do obsługi najbardziej popularnych linii, a jednocześnie wpływy ze sprzedaży biletów malały i to drastycznie. W Białymstoku wpływy ze sprzedaży biletów miesięcznych spadły o 2/3. W Warszawie, gdzie sprzedaż biletów wystarczała na pokrycie około 40% kosztów funkcjonowania transportu, w 2020 roku pokryła jedynie 25% tych kosztów. A we Wrocławiu, latem ubiegłego roku, sprzedaż biletów komunikacji miejskiej spadła o 85%.

 

Kolejnym ważnym zadaniem miast było w ubiegłym roku wsparcie dla lokalnego biznesu.

Zadanie trudne do realizacji, jeżeli weźmiemy pod uwagę mocno ograniczone możliwości miast w tym zakresie.

 

Dlaczego?

Po pierwsze – możemy udzielać pomocy wyłącznie z tego, co wcześniej od tych samych przedsiębiorców pozyskaliśmy w formie podatków i opłat lokalnych. Powiedzmy sobie szczerze, miasta innych dochodów, które na taki cel można przeznaczyć, po prostu nie mają. Nie możemy takiej pomocy sfinansować na przykład za pomocą sprzedaży majątku. Po drugie – taka pomoc może przybierać jedynie formę ulg i zwolnień lub odroczeń w podatkach i opłatach lokalnych, obniżkach czynszów za najem lokali i to tylko tych, które są własnością miasta.

 

Kolejnym tematem była edukacja i konieczność zorganizowania zdalnej pracy szkół.

To była rzeczywiście problematyczna kwestia. Na szczęście dzięki współpracy i wymianie doświadczeń z innymi miastami udało się nam sprawnie zorganizować pracę szkół. Częste spotkania, wspólne narady, czerpanie z dobrych wzorców i wiedzy fachowców pracujących w naszych miastach – to wszystko było niezwykle cenne. Mam tu na myśli także zaangażowanie zastępczyń prezydentów Bydgoszczy, Warszawy, Krakowa czy Sopotu. Pracę, jaką w rozwiązanie problemów związanych z funkcjonowaniem szkół, przedszkoli i innych placówek oświatowych w czasie pandemii włożyły panie Iwona Waszkiewicz, Renata Kaznowska, Anna Korfel-Jasińska, oraz Magdalena Czarzyńska – Jachim, oceniam bardzo wysoko.

 

Pandemia odbiła się też negatywnie na sytuacji finansowej miast.

Powiedziałbym raczej, że trafiła w nie najlepszy dla miast moment. Nasze problemy finansowe rozpoczęły się bowiem dużo wcześniej, głównie za sprawą działań rządu, które spowodowały zmniejszenie naszych dochodów z podatków PIT i CIT.

Sama pandemia aż tak dużych strat w miejskich finansach nie spowodowała. Ja  szacuję je na około 10%, a 90% to efekt zmniejszonych wpływów z podatków dochodowych PIT i CIT oraz zmniejszonych wpływów ze środków unijnych. Oczywiście w sytuacji bardzo napiętego budżetu i 10% ubytek może być problemem, ale powtarzam: sama pandemia COVID-19 nie miała aż tak negatywnych skutków dla finansów miast i samorządów, jak wcześniejsze, pochodzące jeszcze z 2019 roku, decyzje podatkowe rządu.

 

Jak Pan ocenia gotowość do współpracy administracji rządowej (rządu, ministrów, wojewodów, służb np. SANEPID) z samorządem przy przeciwdziałaniu pandemii?

Współpraca z rządem i administracją rządową jest bardzo trudna. Nie tylko w sprawach bezpośrednio związanych z pandemią COVID-19, ale w ogóle. To był i nadal jest dialog bez dialogu. To trochę tak, jakbyśmy prowadzili monolog z rządem. Samorządy mówiły i nadal mówią o stratach, które liczymy w miliardach złotych, a w odpowiedzi wciąż słyszymy: „ale dostaliście więcej”. I faktycznie, dostaliśmy więcej, tylko że to „więcej” pokrywa nasze straty – jeszcze raz podkreślę, spowodowane decyzjami rządu – tylko w połowie. Tą trudną współpracę, ten brak dialogu widać chociażby na forum Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego, która straciła walor „wspólnej” i jest miejscem spotkań dwóch monologów…

 

Jednak i samorządy, i organizacje samorządowe, takie jak Unia Metropolii Polskich, próbowały wpływać na politykę rządu w czasie pandemii, nakłaniać rząd do współpracy, czy do zmiany stanowiska…

To prawda. I czasami, chociaż niestety bardzo rzadko, udawało nam się coś osiągnąć. Takim przykładem może być zmiana sposobu liczenia limitów pasażerów w pojazdach komunikacji miejskiej czy chociażby Fundusz Inwestycji Lokalnych, a przynajmniej dokonany w jego ramach pierwszy podział środków. Drugi odbył się już ściśle według klucza politycznego. To widać jasno jak na dłoni, chociażby po uporze, z jakim strona rządowa odmawia ujawnienia kryteriów, według których środki z drugiego rozdania FIL zostały rozdane.

Chcę jasno powiedzieć: nie chodzi nam o to, że pieniądze dostali nasi, czy nie nasi, my czy oni. W samorządach wszyscy są nasi. Chodzi jednak o transparentność, o to, aby pieniądze trafiały do tych, którzy złożyli lepsze wnioski, aby były dzielone według jasnych i powszechnie znanych kryteriów, a nie według politycznego rozdzielnika, który później wstyd jest publicznie pokazać.

 

Samorządy wielokrotnie też apelowały do rządu o większą współpracę, o wykorzystanie doświadczenia lokalnych wspólnot w rozwiązywaniu problemów. Tak było np. w przypadku wrześniowego otwierania szkół…

Powtarzam: my, samorządowcy, nie walczymy z kimś czy przeciwko komuś. My walczymy o coś, o sprawę, o to, aby w naszych miastach i gminach żyło się jak najlepiej. Rząd tego jednak nie rozumie i nie chce dostrzec wartości, jakie może wnieść doświadczenie i znajomość lokalnej specyfiki poszczególnych samorządów. Zamiast tego mieliśmy wielokrotnie do czynienia z pustymi deklaracjami i pseudo konsultacjami, które sprowadzały się do przedstawienia nam dokumentu na kilka godzin przed jego ogłoszeniem, a którego treść była wcześniej podawana do publicznej wiadomości – jako ostateczna i obowiązująca – na rządowej konferencji prasowej.

Początek roku szkolnego 2020/2021 jest takiego postępowania rządu klasycznym przykładem. Ówczesny minister edukacji Dariusz Piontkowski nie posłuchał samorządów i wbrew naszym radom zadecydował o otwarciu szkół. Na efekt w postaci gwałtownego wzrostu zakażeń nie trzeba było długo czekać.

Te błędy są niestety powielane. Właśnie teraz jest przecież szykowana przez resort zdrowia tak zwana „reforma” szpitali. Pracuje nad nią zespół, w którym nie zasiada ani jeden samorządowiec. A receptą na poprawę sytuacji finansowej szpitali ma być ich odebranie samorządom i centralizacja. Tymczasem eksperci wskazują, że szpitale samorządowe – w porównaniu do szpitali klinicznych czy resortowych – są najlepiej zarządzane. Ale tutaj znowu zamiast dialogu mamy jednostronny monolog, którego żadne argumenty nie są w stanie przełamać.

 

A jak pandemia COVID-19 wpłynęła na funkcjonowanie Unii Metropolii Polskich?

Obejmując funkcję prezesa Zarządu Unii Metropolii Polskich stawiałem sobie za cel zacieśnienie współpracy między miastami. Chciałem, aby przynajmniej zarząd naszej fundacji spotykał się regularnie i częściej, przynajmniej raz w miesiącu. Pandemia miała wpływ na te plany, ale o dziwo pozytywny. W marcu ubiegłego roku zaczęliśmy  spotykać się regularnie online w gronie wszystkich 12 prezydentów miast. Te nasze spotkania, początkowo organizowane dwa razy w tygodniu, a obecnie raz w tygodniu, odbywają się bez żadnej przerwy już prawie rok i bardzo je sobie cenimy. Pozwoliły zacieśnić więzy pomiędzy naszymi miastami i nami – prezydentami tych miast. Są też, o czym już wcześniej wspominałem, doskonałym forum wymiany doświadczeń i dobrych praktyk. Dzięki tym cotygodniowym spotkaniom udało się nam wypracować też wiele wspólnych działań, a także rozpocząć współpracę z innymi organizacjami samorządowymi.

 

Taka współpraca jest bardzo istotna.

Tak. Samorząd służy różnorodności, ale kooperacja między nami musi być. Bez współpracy, bez prezentowania wspólnego frontu łatwo byłoby nas rozgrywać. Natomiast dzięki konsolidacji, dzięki spotkaniom i rozmowom udało się nam wypracować wspólne decyzje, działania czy postępowania. Właśnie dzięki wspólnemu działaniu oraz bieżącej wymianie informacji samorządy mogły powiedzieć twarde „nie” próbom bezprawnego – i w sposób absolutnie sprzeczny z przepisami konstytucji i kodeksu wyborczego – przeprowadzenia wyborów Prezydenta RP przez Pocztę Polską.

 

Jakie wyzwania Unię Metropolii Polskich w najbliższym roku?

Chciałbym i będę o to zabiegał, aby Unia Metropolii Polskich nadal pozostała ważną i liczącą się organizacją samorządową. Abyśmy byli tymi, którzy dbają o współpracę pomiędzy różnymi szczeblami samorządu terytorialnego. Abyśmy byli tymi, którzy potrafią koordynować wspólne działania i zadbać o wspólne interesy. W tym roku, po raz pierwszy od 30 lat, zmienia się logo naszej fundacji, a jej dewizą staje się hasło „wiemy, jak łączyć". Myślę, że w ciągu minionego roku pokazaliśmy, że faktycznie potrafimy współpracować nie tylko z miastami i miasteczkami, ale też gminami wiejskimi, powiatami czy regionami i mam nadzieję, że w kolejnym roku i w latach następnych udowodnimy, że metropolie potrafią łączyć wiele różnych interesów, pragnień i oczekiwań.

Dziękuję za rozmowę.

- rozmawiał Michał Cyrankiewicz - Gortyński

X
Używamy ciastka

Na tej stronie internetowej używamy plików cookie. Niektóre z nich są wymagane do działania strony, inne są użyteczne, aby zapewnić Ci najlepsze wrażenia z korzystania z sieci..