Trochę najnowszej „historii”
Unia Metropolii Polskich w styczniu 2022 roku negatywnie zaopiniowała proponowane przez Ministerstwo Edukacji i Nauki zmiany, w szczególności zmianę przedmiotu Wiedza o Społeczeństwie (realizowanego w zakresie podstawowym) na przedmiot Historia i Teraźniejszość i przesunięcie np. w liceum ogólnokształcącym 1 z 8 godzin (w cyklu kształcenia) przeznaczonych dotychczas na przedmiot Historia w celu zwiększenia do 3 liczby godzin przedmiotu Historia i Teraźniejszość (z 2 godzin w cyklu kształcenia przeznaczonych dotychczas na przedmiot Wiedza o Społeczeństwie).
Zwracaliśmy także uwagę kierownictwu MEiN (zwłaszcza ministrowi Piontkowskiemu – byłemu nauczycielowi historii) na konsekwencje tych zmian. Na 126 wymagań szczegółowych zawartych w projekcie podstawy programowej zapisano tylko 3 dotyczące zagadnień Unii Europejskiej i tylko 3 dotyczące samorządu terytorialnego. Nie uspokajało nas zapewnienie, że podstawa programowa przedmiotu HiT zostanie uzupełniona o tematykę samorządową. Mieliśmy świadomość, że jest ona i tak dramatycznie przeładowana, więc nie ma realnych szans na pochylenie się nad uzupełnieniem treści. Natomiast argument, że przedmiot WoS w wersji rozszerzonej pozostaje, nie miał dla nas większego znaczenia. Oznaczało to bowiem, że Wiedza o Społeczeństwie będzie dostępna tylko dla wybranych ( dla uczniów, którzy zdecydują się na rozszerzenie w tym zakresie).
Czy warto „kruszyć kopie” o treści podstaw programowych?
Podstawa programowa jest dokumentem, który wpływa na kształt wszelkich działań podejmowanych w szkole. Określa cele i treści nauczania w procesie dydaktycznym w formie ogólnych i szczegółowych wymagań dotyczących wiedzy i umiejętności, które powinien mieć uczeń po zakończeniu określonego etapu edukacyjnego. Dla nauczyciela podstawa programowa jest wyznacznikiem pracy dydaktycznej w danym przedmiocie. Uczenie zgodnie z treściami zawartymi w „podstawie” jest ich zasadniczym obowiązkiem. Zatem to, co jest wpisane do podstawy programowej, ma swoje odzwierciedlenie w tym, co na lekcji, ale jednocześnie nie często w zasobach wiedzy uczniów i uczennic.
Realizowana w szkole edukacja może mieć i ma zazwyczaj dwa wymiary: teoretyczny – jest „wykładana” w ramach danego przedmiotu, np. HiT-u czy WoS-u, oraz praktyczny – poprzez bardziej lub mniej uświadomione uczestnictwo uczniów w działaniach zmierzających do uzyskania określonych umiejętności i kompetencji. Są nimi np. udział w dyskusjach (szczególnym przykładem są debaty oksfordzkie), wizyty w miejscach praktykowania wiedzy (instytucje, urzędy, firmy), wspólne/zbiorowe podejmowanie decyzji (choćby dotyczące wycieczek czy realizowania projektów) czy też artykułowanie postulatów i dążenie do osiągnięcia wspólnych celów (np. szkoła bez dzwonków, piątek bez ocen).
Jesteśmy raczej zgodni, że ten praktyczny model kształcenia przynosi znacznie lepsze rezultaty. Zatem warto zachęcić dyrektorów szkół i nauczycieli do rozwijania aktywizujących metod uczenia oraz stosowania nieoczywistych ścieżek dydaktycznych. Takie możliwości, a wręcz wskazówki są także zawarte w treści podstaw programowych pod tytułem: „warunki i sposób realizacji”. W jednej z nich* czytamy: „W nauczaniu wiedzy o społeczeństwie powinno się stwarzać sytuacje edukacyjne, w których uczeń stosuje poszczególne metody autoprezentacji, rozwiązywania konfliktów i problemów, współdecydowania. W miarę możliwości ważne byłoby również pozyskiwanie informacji w toku wycieczki edukacyjnej (…) oraz we współpracy z organizacjami pozarządowymi.”
Główne wnioski z badania ICCS 2022 – wskazówki, co należy zmienić
W polskich szkołach przeważa raczej tradycyjne podejście dydaktyczne w nauczaniu wiedzy o społeczeństwie. Wśród stosowanych metod aktywizujących dominują ich prostsze odmiany. Ocenianie jest skupione na stopniu opanowania wiedzy przedmiotowej, a nie na umiejętnościach i zaangażowaniu uczniów.
Między obrazem szkolnej partycypacji w opinii dyrektorów szkół i jej obrazem w opinii uczniów występują duże różnice. Dyrektorzy oceniają wysoko szkolną samorządność, wśród uczniów ponad połowa ocenia, że ich samorząd jest mało aktywny.
Powszechność udziału w szkolnych wyborach niekoniecznie przekłada się u polskich uczniów na poczucie włączenia w procesy decyzyjne i poczucie wpływu na sprawy szkoły. Polscy uczniowie średnio rzadziej od rówieśników z innych krajów uważają, że interesy uczniów są uwzględniane w procesach decyzyjnych w szkole, a także że szkoła wspiera ich i zachęca do angażowania się w takie procesy decyzyjne.