Tym razem naszą rozmówczynią w cyklu jest Anna Korfel-Jasińska - Zastępcą Prezydenta Miasta Krakowa ds. Edukacji, Sportu i Turystyki.
Anna Korfel-Jasińska: nie da się wskazać takiego jednego elementu, od którego zmiana w oświacie powinna się rozpocząć. To musi być szereg skorelowanych działań. Edukacja jest bowiem inwestycją długoterminową i tak powinna być traktowana pod każdym względem, jako inwestycja w przyszłe pokolenia, w potencjał intelektualny ludzi, a przez to w rozwój każdej dziedziny naszego życia. Dopiero takie podejście daje pełny obraz i realną szansę na poprawę jakości życia, przemyślaną i dojrzałą gospodarkę z wyczerpującymi się zasobami dóbr naturalnych, rozwój technologiczny czy pionierskie, innowacyjne badania w zakresie wielu nauk. Jeżeli spojrzymy na edukację w ten sposób, to nabierzemy pewności, że nie można myśleć o oświacie w kategoriach doraźnej polityki, w której dominuje kadencyjny interwał czasowy. System edukacji wymaga długofalowych działań z horyzontem czasowym wykraczającym poza horyzont kalendarza wyborczego. Myślę tu o wprowadzaniu zmian niejednokrotnie z 10 – 15 letnią perspektywą czasową, o działaniach, których inicjatorzy mają od początku pełną świadomość, że oczekiwany przez wszystkich sukces będzie konsumowany przez ich następców.
Trudne zadanie…
Trudne, ale konieczne. Należy zacząć od zmiany myślenia o edukacji i o roli, jaką ma ona odgrywać w kształtowaniu postaw młodego pokolenia. W jego wychowaniu do wartości i przyszłości. Jeżeli w ten sposób spojrzymy na edukację i oświatę, to zobaczymy, jak ważną rolę w całym systemie odgrywają rodzice, którzy – moim zdaniem – w ostatnim czasie nieco abdykowali ze swoich ról i oczekują, że to szkoła będzie zapewniała „full service” w zakresie edukacji, opieki i wychowania, ale…
Ale?
ale jednocześnie nierzadkie są sytuacje, kiedy żądają od szkoły ściśle sprecyzowanych działań i zachowań: wydają nauczycielom dyspozycje, mówią, jak ich dziecko ma być uczone. Pytam zatem: czy taki rodzic wydaje analogiczne dyspozycje jako pacjent w gabinetach lekarzy różnych specjalności?
Zanim zaczniemy „leczyć”, należy na nowo przesądzić, jaką rolę ma pełnić oświata, jakie miejsce ma zajmować edukacja młodego człowieka, gdzie jest przestrzeń na wychowanie, a gdzie na wspieranie wychowawczej funkcji rodziny i domu. Jeśli uświadomimy sobie wagę dobrej edukacji; rozwijania kompetencji, umiejętności samodzielnego poszukiwania wiedzy, potrzebę ciągłego uczenia się, ale i budowania umiejętności współpracy i relacji, obywatelskiej odpowiedzialności, wrażliwości i uważności, ale również krytycznego myślenia, radzenia sobie z porażkami, jeśli to zrobimy, wszystko inne zostanie w miarę łatwo dopasowane.
Jeżeli edukacja ma być inwestycją długoterminową, to należy zadbać o ludzi, którzy tę inwestycję będą realizować. Myślę o nauczycielach, którzy potrzebują jasnych i prostych „reguł gry” a w obecnej chwili przede wszystkim dowartościowania finansowego. Żeby im się „chciało chcieć” inwestować również w siebie, w swój rozwój i kwalifikacje.
Na naszych spotkaniach w ramach Unii Metropolii Polskich systematycznie wracamy do problemu braku kadr, na co wpływ ma wiele czynników. Faktycznie brakuje rozwiązań kompleksowych i długofalowych – swego rodzaju umowy społecznej ponad polityką oraz wąsko rozumianymi interesami. Od wielu lat mamy raczej do czynienia z doraźnymi działaniami, niejednokrotnie podejmowanymi „na wczoraj”, czyli próbą ratowania sytuacji na bieżąco. Przykładem mogą być zaproponowane obecnie rozwiązania emerytalne. Wg mnie to jest tylko „puszczenie oka” do wybranej części nauczycieli. Owszem, na ten moment najliczniejszej, która jest żywo zainteresowana proponowanymi rozwiązaniami, gdyż w obecnej sytuacji kadrowej nie będą one przeszkodą w kontynuowaniu zatrudnienia, poprawiając sytuację finansową tych osób. Trzeba jednak mieć świadomość, że umożliwienie nauczycielom częściowego „dorabiania na emeryturze” problemów kadrowych w oświacie nie rozwiąże, a jedynie odsunie je w czasie na później.
To od czego trzeba zacząć?
Kadrę nauczycielską należy starannie przygotować do tego odpowiedzialnego i bezsprzecznie trudnego zawodu; rozpoczynając od zbudowania systemu kształcenia nauczycieli, czyli specjalistów potrafiących wiedzę naukową przekazać językiem i metodami właściwymi do wieku i percepcji uczniów. Nauczycieli będących jednocześnie wychowawcami, posiadającymi kompetencje pedagogiczne. Powiem tak: policja ma swoją wyższą szkołę policyjną, wyższą szkołę ma także straż pożarna. Dlaczego takich „swoich” uczelni nie mają nauczyciele? Moim zdaniem potrzebujemy elitarnych uczelni pedagogicznych, ze zdecydowanie większą liczbą praktyk studenckich, uczelni współpracujących z „adresatami bezpośrednimi i pośrednimi”, czyli szkołami, przedszkolami, ale i pracodawcami. Jeżeli decydujemy się na edukację włączającą, musimy myśleć o zawodzie nauczyciela w wielu aspektach – przygotowania do pracy z uczniami o zróżnicowanych potrzebach, a nade wszystko – o zróżnicowanych możliwościach edukacyjnych, stąd konieczna jest pewna perspektywa czasowa dla przygotowania i realizacji takiego kształcenia pedagogów.